Faza Pierwsza każdej akcji, dla każdej
grupy przestępczej powinna być rozpoznaniem. To było jakby wpisane
w nieistniejący kodeks, który każdy szanujący się złodziej znać
powinien. Wiadomo, trzeba było szukać odpowiedzi na pytania: co?
gdzie? jak? kiedy? I dopiero po znalezieniu takowych rozwiązań
można było przechodzić do fazy drugiej.
No, jeszcze zebranie grupy, ale z tym
Matt nigdy nie miał problemów, bo ich paczka była stała i to
działanie odbywało się automatycznie.
Ale rozpoznanie i tak zawsze zrzucali
na fazę drugą, ustępując miejsca czemuś znacznie bardziej
przyjemnemu i rozluźniającemu. Czemuś, co nastawiało ich
pozytywnie na pracę i pozwalało oderwać się od codzienności.
A tym czymś była impreza.
-Cześć, skarbie. Może coś do picia?
Matt niepewnie podniósł wzrok na
stojącego nad nim ciemnego blondyna. Sam siedział przy barze bez
żadnego drinka, czego powodem było opróżnienie wcześniej kilku
kieliszków. W zasadzie niewiele mówił, jego myśli bowiem
pogrążone były w alternatywnym świecie, daleko od dudniącej
muzyki, którą na ogół uwielbiał.
Zlustrował chłopaka dokładnie.
Wyższy od niego samego, nie najgorsza postura, włosy trochę za
krótkie, ale ładny uśmiech.
W skali od jednego do dziesięciu
zasłużył na mocne 6. -
stwierdził w myślach. Ale to i tak dla niego było dobrze. Nie
spotkał jeszcze nikogo, komu śmiałby z czystym sumieniem dać
10.
Jednym
z punktów zabawy był zakład jego i Mii. Odwieczna rywalizacja,
któremu z nich uda się wyhaczyć największe ciasteczko imprezy.
„Obcisłe
rurki Matta, czy skórzaną sukienka Mii, co zrobi na przystojniaku
większe wrażenie? Oto rozpoczyna się walka, wszystkie ruchy
dozwolone, ale każdy krok może być ostatnim.” - tak z ich
zakładu śmiał się zawsze Scott, mówiąc podobne zdania na każdej
kolejnej imprezie.
-Wybacz,
czekam na kogoś, ale może potem się skuszę. - odparł mimochodem.
Częściowo
było to prawdą. Czekał na Mię, z którą miał obstawić cel na
dziś, a potem owy cel zaciągnąć do łóżka.
Matt, Scott, James, Mia, Zoe, Rebecca, Cole, Davis – to właśnie ekipa.
I
jak na razie można było dojrzeć siedmiu z ośmiu w środku
Camberri*, której jasny szyld wabił nawet ludzi z sąsiednich
miast. I z sąsiednich miast sąsiednich miast.
Tylko
jedna dziewczyna zawsze zostawała w domu i nie miała nic do
gadania. Rebecca. No cóż tak bywa, jak się ma skończone zaledwie
14 lat. I
już takie osiągnięcia.
- mówił zawsze Matt – Napady,
rabunki... Niegrzeczne dziewczę. Że rodzice nigdy się nie
domyślili. A po studiach oboje.
-Masz
już jakąś propozycję? - usłyszał za sobą znajomy głos.
No
tak, nie ma to jak skradanie się. I to w klubie. Gdyby nie fakt, iż
podkradanie się od tyłu i celowe próby wystraszenia nie były w
jego pracy czymś normalnym, pewnie nie ustrzegłby się przed
„nerwowym podskokiem”. Ale już był przyzwyczajony i nie miał z
tym absolutnie żadnego problemu.
-Nie,
nie mam.
Dziewczyna
zmarszczyła brwi.
-Ten
przy pierwszym stole po lewej jest niezły.
-E...
Jakoś 7/10.
-Nie
bądź już taki drobiazgowy, królewno.
Czy
już nikt nie nazwie mnie chociaż księciem? - wywrócił
oczami.
-Dobra,
7,25.
Zaśmiała
się tym swoim idealnie wysokim, kobiecym głosikiem. Popatrzył na
jej usta. Uwielbiał ją w czerwonej szmince. Białe zęby były
doskonale widoczne, dodawało jej to drapieżności i seksapilu...
No, gdyby Matt nie był gejem, z pewnością byłaby pierwszą
kobietą, której chciałby się dobrać do majtek.
-No
może racja. To... Może... Ten... Ym... Tam przy ladzie... -
uśmiechnęła się.
Chłopak
niepewnie podniósł wzrok na miejsce, które wskazała mu
przyjaciółka. Zamyślił się, potem krótko zaśmiał.
-Rudy?!
-Ale
ładny. Z 8/10 powinien dostać.
-Na
pewno nie tyle. Nie aż tyle.
-A
ile według Ciebie?
-7,5/10.
-7,75
– targowała się z uśmiechem.
-Dobra.
-Chyba
że widzisz coś lepszego?
Rozejrzał
się jeszcze raz. Dupa.
-Nie.
-To
załatwione.
Nawet
już nie chciało mu się sprzeczać. Zresztą Mia jeszcze odziała
czerwoną sukienkę, w której zdecydowanie mogła być pewna siebie.
I była... Na tych swoich szpileczkach...
Ale
zgodnie z zasadami poszli na parkiet i czekali aż przystojniak
pójdzie za nimi. To dziwne, że wystarczało kilka spojrzeń i
chłopak już leciał niczym wzywany przez siły wyższe.
Oboje
mieli go przez kilka niezłych piosenek, ale bądź co bądź Matt
wciąż gdzieś uciekał myślami, choć starał się, a starał się
bardzo, być obecny i... No, rudzielec poszedł tam, gdzie miał
więcej uwagi.
Szlag
by to trafił moje roztargnienie.
- Prychnął widząc jak Mia zabiera się z ciachem do wyjścia. Miał
się tu bawić. I to bawić się zajebiście.
Nie
no, niedługo obrabujemy TO miejsce, chyba na imprezie nie będę się
upijać. Bez seksu nie będzie zabawy.
- stwierdził sam do siebie i zaczął się po raz kolejny rozglądać
po klubie. Tym razem o wiele intensywniej i nawet obniżając trochę
poprzeczkę.
Naprawdę
nie przywiało nikogo niezwykłego.. Zupełnie nikogo.
- dodał lekko załamany.
Ale
jak każdy szanujący się złodziej miał plan B. Musiał mieć plan
B. Bez tego nie można się obejść.
Usiadł
na swoim starym miejscu przy barze odnajdując wzrokiem jednego
chłopaka.
-Propozycja
wciąż aktualna? - zapytał blondyna, który ni stąd ni zowąd
pojawił się obok.
Ten,
no widocznie zdziwił się na jego widok, bo źrenice rozszerzyły
się dwukrotnie i nawet w klubowym oświetleniu nikt nie miał prawa
mieć wątpliwości, że właśnie tak się stało.
-Myślałem,
że byłeś z kimś umówiony. - mruknął udając obrażonego.
Jednak
na Matt'cie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia i starał się
kontynuować rozmowę. Teraz to było najlepsze wyjście.
-Z
przyjaciółką. Już poszła. - uśmiechnął się. - Matt. -
wyciągnął dłoń.
-Will.
- chłopak odpowiedział tym samym.
Całkiem
przyjemna
– pomyślał. - Już
jest mój.
-To
co chcesz do picia? Chyba, że od razu przejdziemy do rzeczy? -
blondyn lekko się przysunął.
-Najpierw
przystawka, potem danie główne. Whisky.
-Dwa
razy. - powiedział do barmana.
Mało
co na trzeźwo smakuje tak, jak po kilku kieliszkach. Oczywiście
tylu, by zachować normalny stan umysłu. Lubił pamiętać w jakim i
czyim łóżku się budzi i mniej więcej jak wrócić do domu.
Jednak
nie wypił tyle ile zamierzał, bo dłonie Willa szybko znalazły się
na jego twarzy przyciągając go do całkiem namiętnego pocałunku.
Nie opierał się rzecz jasna.
A
Matt miał ogromną słabość do całowania. Choć przecież nie
jest to coś niezwykłego, jednak dla niego czasami było to nawet
lepsze od obciągania. Co nawet jego zdawało się dziwić. Szybko
się w tym zatracał i zapominał co się dzieje wokół. Czasami
uwielbiał ten stan, lecz chwilami go nienawidził.
Tak
oderwał chociaż po części myśli od świata alternatywnego.
Usta
Willa były średnio słodkie, ale przynajmniej czuł na nich
alkohol, który nadrabiał braki w technice blondyna. Cóż, na ten
moment to wystarczało.
-Do
mnie czy do Ciebie? - zapytał odrywając się od bruneta.
-Do
Ciebie. - odpowiedział Matt automatycznie.
Niepisana
zasada – nigdy, przenigdy nie zapraszał żadnego chłopaka do
siebie. Nigdy.
Camberra*
- nazwa wymyślona, sama nie wiem czemu, jakoś tak wyszło.
~~~
No, to witam przy rozdziale numer 2 ^^
Zakładka ze zdjęciami postaci będzie uzupełniana z każdą
kolejną, już się wzbogaciła.
Nie wiem kiedy będzie następny,
zobaczy się. Do następnego ;)
Witaj~ ^^
OdpowiedzUsuńdawno w sumie nie czytałam żadnego yaoica, chyba brak czasu. Tak sobie właśnie przewijam zdjęcia Draco jak ja Cię kocham i patrze Melanie dodała post z blogiem. A włączę. No i zakochałam się w tym odpowiadaniu. Jest na prawdę z głową. Blondyn.. od razu kojarzy mi się z Kise.:3
Tu się nie ma nawet do czego przyczepić, jest wspaniale.
Czekam na kolejne rozdziały i dodaje do ulubionych. :)
pozdrawiam, Nunu. ver Kręci mnie anime.
+ mogłabym prosić o wyłączenie weryfikacji obrazkowej? ^^