-No Królewno, pora spania dawno się skończyła. Ruszaj ten swój zgrabny tyłek i nam pomóż. - usłyszał, po czym oberwał poduszką po głowie.
Powoli podniósł powieki, by ujrzeć wszystkich członków ekipy – ubranych i wymytych – pracujących nad czymś przy laptopach.
Nie wypił tyle, by czuć się szczególnie źle, lecz... no dobrze nie było. No tak, był zmęczony jeszcze przed imprezą, dwa stany się zsumowały i oto efekty.
-Która godzina? - zapytał już mniej więcej trzeźwo, powoli wstawiając z łóżka.
-14:30. - odpowiedział mu rozbawiony głosik Scotta.
-I dopiero mnie budzicie?
-Myśleliśmy, że trzeba pocałunku jak dla prawdziwej królewny.
-To czemu nikt go nie złożył?
-Nie było chętnych.
Brunet na nowo odzyskał werwę. Zabrał z szafy jakiś sweter w serek i czarne rurki, po czym pognał do
łazienki. 10 minut prysznica i był gotowy do roboty.
-Ty młoda nie powinnaś być w szkole? - zapytał Rebeccę.
-Jest niedziela. - wywróciła oczami.
I nie miał już nic więcej do powiedzenia. Usiadł na krześle obok niej, rzucił okiem na stos papierów, po czym już zupełnie skupił się na rozmowie.
-Nie będzie tak łatwo się tam dostać. Mają niezłe zabezpieczenia. - stwierdziła Mia.
-Skąd o tym wiesz? - zapytał Matt.
-Ponieważ kochanie zdążyliśmy tam pojechać, rozejrzeć się i wrócić.
-Beze mnie?
-Spałeś.
-To trzeba było mnie budzić!
-Nie utrudniaj. - wywróciła oczami. - Mieszka tam jakiś chłopak, wiek... no góra 40 lat. Ma trójkę pracowników, dwie kobiety, jednego mężczyznę. Bynajmniej dzisiaj tylu ich było. I jeszcze jest kot.
-Kot? Po co nam to wiedzieć?
-Żebyśmy nie zrobili elektronicznej myszy, którą biały sierściuch będzie gonił a potem rozpieprzy, albo
jeszcze lepiej zje, bęcwale. - załamała się.
Spuścił zraniony głowę.
-Wygrałaś.
Reszta się zaśmiała zmuszając go do tego samego. Podniósł głowę i popatrzył na Mię jakby mówiąc, by nie przerywali rozmowy.
-I tak trzeba będzie tam jeszcze jechać. Zobaczyć przyzwyczajenia właściciela, dyżury pracowników, ogarnąć system i zabezpieczenia, no i podłożyć wspomagacz. - wtrącił się Scott.
-Przy okazji powinniśmy sprawdzić czy jest po co tam węszyć. Jak facet nie ma kasy to szkoda wysiłku. - James wywrócił oczami.
-Tak, na pewno jest spłukany i ma masę długów. Dlatego kupił wielką willę i zatrudnił służbę. - Cole popukał się w czoło.
-Dobra, dobra. Lepiej być pewnym. Ile dni będziemy się bawić w podglądaczy?
-Dzisiaj i w poniedziałek. - mruknął Matt. - W ten sposób zobaczymy jak to jest w tygodniu i weekend. Pójdzie szybko.
Wszyscy spojrzeli na niego jak na idiotę.
-No co? We wtorek Rebecca zajmie się robieniem zabaweczki i dopóki nie skończy i tak będziemy tam siedzieć. Potem się podłoży i będziemy mogli go podglądać z ciepłego łózka.
-Będziecie musieli ogarnąć dla mnie kilka części. - powiedziała spokojnie Rebecca. - Jak dobrze pójdzie to zgodnie z planem Matta zacznie się zabawa.
-Kto idzie na pierwszą wartę?
Odpowiedź była zbędna. Wszystkie oczy skierowały się w jedną stronę jednogłośnie decydując kto owe zadanie wykona. I Matt wiedział, że nie ma nic do gadania.
-To teraz ślęczymy tu do rana. Radość rozpiera moje serce. - uśmiechnął się do Mii tak sztucznie, jak tylko potrafił.
Patrole zawsze odbywali w przynajmniej dwie osoby, a skoro dziewczyna zgłosiła się na ochotnika (w mniemaniu innych, rzecz jasna), to nikt więcej iść już nie musiał. Nim udało im się dojechać do sąsiedniego miasta i znaleźć idealne miejsce na zaparkowanie samochodu (musiało być z niego widać dobrze dom, ale sami chcieli być jak najmniej widoczni) już dawno słońce zdążyło opuścić horyzont. Nie, żeby w ogóle w ten dzień chciało się pokazać, raczej nieśmiało ukrywało nieumalowaną twarz pod setką chmur. Skąd wiadomo, że było nieumalowane? Chmury płakały. Ryczały. Beczały. Jak kto woli.
Matt rozejrzał się po okolicy.
Nic się nie zmieniło. - pomyślał z lekkim uśmieszkiem. Obserwował, jak w sąsiedniej willi dwójka ludzi kłóci się zażarcie, a w innej wszystkie światła są pogaszone.
A w tej konkretnej dostrzegał ciemną sylwetkę przemieszczającą się z pokoju do pokoju. Niewiele widział, lecz to co mógł dostrzec z każdą sekundą utwierdzało go w przekonaniu, że chłopak z pewnością ma mniej niż 40 lat. I niż 30. Może nawet mniej niż 20, ale tego już pewny nie był.
-Pewnie ciacho. - zaśmiała się Mia.
-Na pierwszej randce powiedz mu, że spodobał Ci się, jak podglądałaś jego dom z z samochodu, w celu późniejszego zgarnięcia czego się da. - uśmiechnął się.
-Widzę tego kota. - powiedziała spokojnie.
Rzeczywiście. Biały pogromca myszy siedział na parapecie jednego z okien i z premedytacją wpatrywał się w samochód Matta.
-Z pewnością nie ma psa. Ten kot by go pożarł samym wzrokiem.
-I tylko tym. - wywróciła oczami. - Nawet najmniejszy szczeniak nie zmieściłby się w brzuszku tego maleństwa. Zobacz jaki cudny.
-Przesadzasz. Nie jest aż taki malutki. - załamał się. - Na pewno ma już kilka miesięcy.
-Poszedł sobie. - powiedziała wyraźnie zawiedziona.
-To było nasze najciekawsze dzisiejsze odkrycie. - zaśmiał się.
-Zobacz, leci do tego chłopaka.
-Mia...
-Uuu jak słodko, wchodzi mu na kolaana...
-Miaaa...
-Ulala, chłopak ściąga koszuulkę.
-Co? - podniósł wzrok niemalże na zawołanie, a dziewczyna zaniosła się śmiechem.
-Jaki ty jesteś przewidywalny...
-W końcu musi się rozebrać.
-A Ty tylko o jednym.
-Nudzi mi się. - poskarżył się.
-I to ja jestem tu babą?
-Hmm... Tak, dalej ty.
Oboje spojrzeli jeszcze na posiadłość. Chłopak zniknął.
-Daję dychę, że jest w łazience. - zaśmiała się Mia.
-Dupa! Nie! Mógłby się rozebrać na widoku!
-Przyjmujesz zakład?
-Nie. Wolę wierzyć, że nie masz racji i nic na tym nie stracić.
-Nikogo tam więcej nie ma.
-Ciekawe dlaczego.
Siedzieli tak z 15 minut w zupełnej ciszy. Dopiero po tym czasie Matt jęknął żałośnie.
-Miałaś rację. Teraz on idzie spać. - stwierdził, gdy ciało chłopaka zniknęło w zupełnej ciemności.
-Zatem trzeba spać.
-Mamy patrolować.
-To ty patroluj, a ja się prześpię. Potem zrobimy zamianę. - powiedziała z uśmiechem podsówając mu lornetkę.
-Jaaasne, już ja znam zamiany z Tobą. I co mam niby teraz zobaczyć?! Nie zauważyłaś, że jest ciemno?
-Też Cię kocham. Dobranoc.
~~~
Napisałam ;> Jeszcze troszkę i zacznie się część, dzięki której zdecydowałam się pisać tego bloga. Pewnie napiszę ją szybko, chyba że znowu nawalą w szkole -,-
A tak poza tym zapraszam na moją stronę ^^ https://www.facebook.com/pages/Melanie/191953304343699
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz