Powinienem być chyba wściekły, pomyślał następnego dnia Matt stojąc przed lustrem i dokładnie czesząc swe ciemne włosy. Powinienem, ale nie jestem, dodał w myślach i lekko się uśmiechnął.
Wymył
porządnie zęby i ułożył włosy tak, jak robił to zawsze.
Misja.
Czyli
kolejna, najważniejsza faza całych akcji, miała kilka podpunktów,
o których nigdy nie zapominali. Naturalnie, większość złodziei
nie posiada takich punktów jak makijaż, bo brzmi to głupio,
niemęsko i oczywiście w tych czasach tak popularne są kominiarki.
-No,
Królewno, idziesz następny. - dobiegł go rozbawiony głos Scotta.
Tylko
ten chłopak nie wyglądał jak Scott. Tylko włosy tego samego
koloru, ale zdecydowanie dłuższe, a jego twarz była zupełnie
inna, starsza. Gdy stanął przy swoim bracie bliźniaku nikt,
naprawdę nikt nie byłby w stanie uznać, iż są to właśnie
bracia.
-Wyglądasz,
jakbyś dobijał czterdziestki. - czarnowłosy chłopak się zaśmiał.
-Ty,
Księżniczko uważaj na słówka. Sprawdzimy jak będziesz
wyglądała. - pogroził mu palcem.
-Gorzej
niż ty nie będzie.
-Przekonamy
się, idź, idź.
Matt
wzruszył ramionami i udał się prosto do sypialni Mii.
Pokój
był spory, w centralnej jego części znajdowało się dwuosobowe
białe łóżko z baldachimem. Po obu jego stronach stały małe
etażerki zrobione z ciemnego drewna, a obok jednej z nich można
było ujrzeć dużą, bardzo dużą szafę, zajmującą prawie całą
ścianę pomalowaną na ciemnobeżowy kolor. I tuż przy drzwiach
wejściowych miała „szafeczki urody” z wielkim lustrem. Nie
bawiła się tam w krzesełka, stał jedynie naprawdę wygodny dywan.
-Siadaj.
- powiedziała wskazując mu miejsce na dywanie naprzeciwko lustra.
Matt posłusznie wykonał polecenie. -Dobra... - zaczęła mówić
otwierając wszystkie dwanaście szuflad pełnych płynów,
pędzelków, lakierów i innych mazidełek, których Matt nie był w
stanie zidentyfikować.
Przy
siedzeniu na jej łasce było ważne jedno: nie odzywać się ani
słowem, bo mogła wbić ci kredkę w oko i skomentować zwykłym
„ups”. Nikt nie miał prawa wchodzić do jej pokoju, a nawet
hałasować na zewnątrz. I o dziwo każdy się do tych zasad
stosował.
Wyciągnęła
mnóstwo kosmetyków i zaczęła pokrywać twarz chłopaka
większością z nich po po trochu, w równych odstępach. Dużo
czasu spędziła na zwykłym gapieniu się na niego, lecz on dostrzec
tego nie mógł, gdyż od początku do jej pozwolenia musiał mieć
zamknięte oczy.
Jak
skończyła manewrować z jego twarzą zajęła się włosami.
Zaczesała je do tyłu i dała naprawdę kosmiczną ilość żelu.
Nie komentował, i tak mogło być gorzej.
-Otwórz
oczy. - powiedziała spokojnie. Pierwszym co zobaczył była ona
zasłaniająca mu lustro i patrząca na niego tak intensywnie, że to
aż przerażało.
-Zielono.
- powiedziała w końcu i sięgnęła do szafki dalej zasłaniając
mu widok. - Wiesz co cię czeka. - zaśmiała się i wcisnęła mu do
oczu zielone soczewki. - Gotowe. Następnego zawołaj. - powiedziała
i cmoknęła go w policzek.
Wstał
i przejrzał się w lustrze. W zasadzie tak wiele nie zmieniła,
tylko jego twarz miała zupełnie inne rysy, oczy były o wiele mniej
wyraziste, a włosy podkreślały wysoką pozycję społeczną.
Tsa..., pomyślał, biznesmena ze mnie zrobiła.
I
tak wyglądam lepiej niż Scott, pocieszał się tą myślą.
-James,
idziesz do Mii! - tak właśnie do pokoju wszedł.
Bliźniacy
się zaśmiali.
-Jak
ty, Księżniczko wyglądasz? - Scott nie krył rozbawienia.
-Nie
jak księżniczka. - odburknął chłopak.
-Zawsze
nią będziesz, nie ważne co Ci ona na twarzy wymaluje.
Prychnął
i wtedy drugi bliźniak poszedł robić makijaż do Mii. Nie mogli
się kłócić, ewentualnie gdzieś indziej.
Tylko wyjście było
zabronione.
-Po
co ona was tak maluje? - zapytała Rebecca mierząc ich krytycznym
spojrzeniem.
-Oj,
kochana, naprawdę nie kojarzysz? - zaśmiał się Scott.
-Nie.
-No
wiesz, tam w środku będą ludzie, nie mamy co do tego wątpliwości.
-No
i?
-No
i to, że jak nas zobaczą, potem mają zrobić portrety pamięciowe
to gówno nas znajdą.
-Nie
łatwiej maskę założyć?
-Łatwiej,
ale jak Ci ktoś ją ściągnie? Zresztą jest w niej duszno.
-Ta...
i Mia lubi nas przemieniać. - wtrącił się Matt. - Przynajmniej
jej wychodzi i wyglądamy jak ludzie.
-No,
żebym ja wyglądał na 39 i pół...
-Na
40.
-Kłamiesz!
- zaśmiał się.
Matt
pokiwał głową. Ciuchy są, makijaż jest.
-A
tak z innej beczki. - powiedziała dziwczyna - Najcenniejsze obrazy
są na pierwszym piętrze w holu, jeden w sypialni pana domu, dwa w
salonie i jeden w jadalni. Na tym się skupcie. A sejf również jest
w jego sypialni, tylko kodu jeszcze nie znamy, ale to kwestia czasu.
- odparła.
-Masz
jakiś plan B na ten sejf? - zapytał Matt.
-Jakąś
mini bombę? - zaśmiała się.
-Tak.
-Mam.
- powiedziała i podała mu coś, co wyglądem przypominało magnes
na lodówkę. Małe, okrągłe i
ciemnogranatowe z jednym guziczkiem.
- Przyczepiasz do sejfu, naciskasz guziczek, 10 sekund i jest
otwarty. Nie hałasuje aż tak.
-Jesteś
boska.
-Wiem.
Wszystko jest gotowe? - zapytała siadając na kanapie.
-No
Mia jeszcze kończy Jamesa malować i jeszcze siebie będzie musiała.
- odparł po chwili.
-Mnie
pomalować by było ciężko.
-Ciebie
by nikt o to nie podejrzewał, masz 14 lat. - zaśmiał się.
-Ale
jestem od Was mądrzejsza.
-Pewnie
bym się wkurzył, ale... Ale to kurwa prawda.
-Nie
przeklinaj.
-Nie
jesteś moją matką.
Uniosła
brwi. No pewnie, że nie jest. Prędzej on by był jej ojcem. W końcu
wstali i poszli kończyć przygotowania. Słońce zaczęło już
powoli zachodzić, gdy Mia wyszła z włosami upiętymi w koczka i
mocnym makijażem.
-Wyglądasz
jak dziwka. - Scott i ta jego szczerość.
-Wiem.
- dziewczyna wzruszyła ramionami jeszcze poprawiając
krwistoczerwoną szminkę. - O to chodzi.
-Mieliśmy
wyglądać inaczej niż zwykle. - zaśmiał się.
-Wiesz,
dałabym Ci w ryj, ale rozmazałabym Twój makijaż. Więc potem, jak
już wrócimy obiecuję to
nadrobić. - i posłała mu najsłodszy
możliwy uśmiech, który w normalnym człowieku budził grozę.
To
jak małe dziewczynki skaczące w horrorach na skakance. Takie
słodkie, a zwiastuje nieszczęście. Musiał się wystraszyć, nie
miał wyjścia.
-Idziemy.
Weźcie wszystko. - zarządziła Mia i opuściliśmy pokój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz