niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 6


Powinienem być chyba wściekły, pomyślał następnego dnia Matt stojąc przed lustrem i dokładnie czesząc swe ciemne włosy. Powinienem, ale nie jestem, dodał w myślach i lekko się uśmiechnął.

Wymył porządnie zęby i ułożył włosy tak, jak robił to zawsze.

Misja.

Czyli kolejna, najważniejsza faza całych akcji, miała kilka podpunktów, o których nigdy nie zapominali. Naturalnie, większość złodziei nie posiada takich punktów jak makijaż, bo brzmi to głupio, niemęsko i oczywiście w tych czasach tak popularne są kominiarki.

-No, Królewno, idziesz następny. - dobiegł go rozbawiony głos Scotta.

Tylko ten chłopak nie wyglądał jak Scott. Tylko włosy tego samego koloru, ale zdecydowanie dłuższe, a jego twarz była zupełnie inna, starsza. Gdy stanął przy swoim bracie bliźniaku nikt, naprawdę nikt nie byłby w stanie uznać, iż są to właśnie bracia.

-Wyglądasz, jakbyś dobijał czterdziestki. - czarnowłosy chłopak się zaśmiał.

-Ty, Księżniczko uważaj na słówka. Sprawdzimy jak będziesz wyglądała. - pogroził mu palcem.

-Gorzej niż ty nie będzie.

-Przekonamy się, idź, idź.

Matt wzruszył ramionami i udał się prosto do sypialni Mii.

Pokój był spory, w centralnej jego części znajdowało się dwuosobowe białe łóżko z baldachimem. Po obu jego stronach stały małe etażerki zrobione z ciemnego drewna, a obok jednej z nich można było ujrzeć dużą, bardzo dużą szafę, zajmującą prawie całą ścianę pomalowaną na ciemnobeżowy kolor. I tuż przy drzwiach wejściowych miała „szafeczki urody” z wielkim lustrem. Nie bawiła się tam w krzesełka, stał jedynie naprawdę wygodny dywan.

-Siadaj. - powiedziała wskazując mu miejsce na dywanie naprzeciwko lustra. Matt posłusznie wykonał polecenie. -Dobra... - zaczęła mówić otwierając wszystkie dwanaście szuflad pełnych płynów, pędzelków, lakierów i innych mazidełek, których Matt nie był w stanie zidentyfikować.

Przy siedzeniu na jej łasce było ważne jedno: nie odzywać się ani słowem, bo mogła wbić ci kredkę w oko i skomentować zwykłym „ups”. Nikt nie miał prawa wchodzić do jej pokoju, a nawet hałasować na zewnątrz. I o dziwo każdy się do tych zasad stosował.

Wyciągnęła mnóstwo kosmetyków i zaczęła pokrywać twarz chłopaka większością z nich po po trochu, w równych odstępach. Dużo czasu spędziła na zwykłym gapieniu się na niego, lecz on dostrzec tego nie mógł, gdyż od początku do jej pozwolenia musiał mieć zamknięte oczy.

Jak skończyła manewrować z jego twarzą zajęła się włosami. Zaczesała je do tyłu i dała naprawdę kosmiczną ilość żelu. Nie komentował, i tak mogło być gorzej.

-Otwórz oczy. - powiedziała spokojnie. Pierwszym co zobaczył była ona zasłaniająca mu lustro i patrząca na niego tak intensywnie, że to aż przerażało.

-Zielono. - powiedziała w końcu i sięgnęła do szafki dalej zasłaniając mu widok. - Wiesz co cię czeka. - zaśmiała się i wcisnęła mu do oczu zielone soczewki. - Gotowe. Następnego zawołaj. - powiedziała i cmoknęła go w policzek.

Wstał i przejrzał się w lustrze. W zasadzie tak wiele nie zmieniła, tylko jego twarz miała zupełnie inne rysy, oczy były o wiele mniej wyraziste, a włosy podkreślały wysoką pozycję społeczną. Tsa..., pomyślał, biznesmena ze mnie zrobiła.

I tak wyglądam lepiej niż Scott, pocieszał się tą myślą.

-James, idziesz do Mii! - tak właśnie do pokoju wszedł.

Bliźniacy się zaśmiali.

-Jak ty, Księżniczko wyglądasz? - Scott nie krył rozbawienia.

-Nie jak księżniczka. - odburknął chłopak.

-Zawsze nią będziesz, nie ważne co Ci ona na twarzy wymaluje.

Prychnął i wtedy drugi bliźniak poszedł robić makijaż do Mii. Nie mogli się kłócić, ewentualnie gdzieś indziej. 

Tylko wyjście było zabronione.

-Po co ona was tak maluje? - zapytała Rebecca mierząc ich krytycznym spojrzeniem.

-Oj, kochana, naprawdę nie kojarzysz? - zaśmiał się Scott.

-Nie.

-No wiesz, tam w środku będą ludzie, nie mamy co do tego wątpliwości.

-No i?

-No i to, że jak nas zobaczą, potem mają zrobić portrety pamięciowe to gówno nas znajdą.

-Nie łatwiej maskę założyć?

-Łatwiej, ale jak Ci ktoś ją ściągnie? Zresztą jest w niej duszno.

-Ta... i Mia lubi nas przemieniać. - wtrącił się Matt. - Przynajmniej jej wychodzi i wyglądamy jak ludzie.

-No, żebym ja wyglądał na 39 i pół...

-Na 40.

-Kłamiesz! - zaśmiał się.

Matt pokiwał głową. Ciuchy są, makijaż jest.

-A tak z innej beczki. - powiedziała dziwczyna - Najcenniejsze obrazy są na pierwszym piętrze w holu, jeden w sypialni pana domu, dwa w salonie i jeden w jadalni. Na tym się skupcie. A sejf również jest w jego sypialni, tylko kodu jeszcze nie znamy, ale to kwestia czasu. - odparła.

-Masz jakiś plan B na ten sejf? - zapytał Matt.

-Jakąś mini bombę? - zaśmiała się.

-Tak.

-Mam. - powiedziała i podała mu coś, co wyglądem przypominało magnes na lodówkę. Małe, okrągłe i 
ciemnogranatowe z jednym guziczkiem. - Przyczepiasz do sejfu, naciskasz guziczek, 10 sekund i jest otwarty. Nie hałasuje aż tak.

-Jesteś boska.

-Wiem. Wszystko jest gotowe? - zapytała siadając na kanapie.

-No Mia jeszcze kończy Jamesa malować i jeszcze siebie będzie musiała. - odparł po chwili.

-Mnie pomalować by było ciężko.

-Ciebie by nikt o to nie podejrzewał, masz 14 lat. - zaśmiał się.

-Ale jestem od Was mądrzejsza.

-Pewnie bym się wkurzył, ale... Ale to kurwa prawda.

-Nie przeklinaj.

-Nie jesteś moją matką.

Uniosła brwi. No pewnie, że nie jest. Prędzej on by był jej ojcem. W końcu wstali i poszli kończyć przygotowania. Słońce zaczęło już powoli zachodzić, gdy Mia wyszła z włosami upiętymi w koczka i mocnym makijażem.

-Wyglądasz jak dziwka. - Scott i ta jego szczerość.

-Wiem. - dziewczyna wzruszyła ramionami jeszcze poprawiając krwistoczerwoną szminkę. - O to chodzi.

-Mieliśmy wyglądać inaczej niż zwykle. - zaśmiał się.

-Wiesz, dałabym Ci w ryj, ale rozmazałabym Twój makijaż. Więc potem, jak już wrócimy obiecuję to 
nadrobić. - i posłała mu najsłodszy możliwy uśmiech, który w normalnym człowieku budził grozę.

To jak małe dziewczynki skaczące w horrorach na skakance. Takie słodkie, a zwiastuje nieszczęście. Musiał się wystraszyć, nie miał wyjścia.

-Idziemy. Weźcie wszystko. - zarządziła Mia i opuściliśmy pokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz