sobota, 27 września 2014

Rozdział 8


-Musi tam być, widzę go.

Głos Rebecci rozsiewał się po uszach wszystkich obecnych.

-Złaź z niego. - Mia podeszła do Matta i spojrzała na niego ostro. - Nie pora na Twoje amory, czas, by ten piękniś powiedział nam gdzie chowa pieniądze.

-Nie może powiedzieć ze mną na kolanach?

-Jakoś się do tego nie kwapi.

Rzeczywiście, pomyślał Matt. Blondwłosy chłopak patrzył na nich obojętnym wzrokiem. Na każdego z osobna i na oboje naraz. Ich obecność zdawała mu się nie przeszkadzać, nawet na fakt, że Matt siedzi mu na kolanach, a Mia robi coś w jego domu, poza zasięgiem jego wzroku.

Kot zawarczał i spróbował rzucić się na dziewczynę. Podobno one widzą w ciemnościach. A temu chyba widok nie przypadł do gustu.

Pan domu uśmiechnął się po raz kolejny dumny ze swojego pupila i po raz kolejny pogłaskał go po głowie.

-Jezu... Tu nic nie ma.- jęknęła Mia na powrót podchodząc do ściany. Reszta pokoju była już ograbiona, nie było sensu szukać niczego więcej.

-Musi coś być... Przecież widzę. - syknęła Rebecca.

Blondyn przewrócił znudzony oczami, ale wciąż nic nie mówił. Mia uznawała to za kompletną głupotę, powiedziałby i miałby spokój, a tak niee, po co ma ułatwiać im życie.

-Dajmy spokój z tą forsą i tak za te obrazy zarobimy miliony. - Skrzyżowała ręce na piersi. - Im dłużej tu jesteśmy tym gorzej. A on widocznie nie zamierza nam pomóc.

-Wysadźmy ścianę. - Matt wzruszył ramionami.- Gdzieś tam musi być. Tylko tak się do niego dobierzemy. Do sejfu rzecz jasna. Na właściciela znam inne sposoby...

-Ekhem!

Blondyn wyglądał jakby chciał wybuchnąć śmiechem, ale nic takiego nie nastało.

-Tylko jeśli zechcemy wysadzić ścianę to tłum sąsiadów zorientuje się, że coś jest nie tak, a ja nie chcę mieć glin na tyłku. - warknęła Mia. - I tak jesteśmy tu za długo, dajmy spokój.

-Nie bez tej forsy.

Mia westchnęła przewracając oczami i na powrót zaczęła badać wyznaczone miejsce.

-Tu, Rebecca?

-Tak.

Przyłożyła ucho i zapukała kilka razy. Blondyn po raz kolejny się uśmiechnął.

-Czekaj... Mia... - głos Rebecci nieco się załamał. - Nie ma...

-Jak to nie ma?! Co to znaczy nie ma?!

-Normalnie... - wydęła usta. - Był, a teraz... no nie ma go. Pusto. Ściana. Goła, pusta ściana! Ale był tu! Jestem pewna!

-Chyba jednak jesteś na to za młoda. - syknęła i odsunęła się w stronę towarzysza.

-Reszta już wróciła? - zapytał za to Matt.

-Bliźniacy jeszcze nie. - odpowiedziała nastolatka.

Przytaknął i spojrzał na przyjaciółkę. Oboje kiwnęli głowami.

-Spierdalajmy stąd zanim coś jeszcze nam zniknie.

-No tak, a teraz z niego złaź. - Mia niemalże zrzuciła go z kolan blondyna. - Ja pierwsza go zauważyłam.

-On nie protestuje bym tak siedział!

-Bo jest na tyle ciemno, że nie może Cię zobaczyć. - zachichotała.

-Pff.

-Złaź.

-No już. - westchnął cierpiętniczo.

Jakże mógłby się oprzeć, by delikatnie nie ucałować ust blondyna? Nie mógł. Dlatego to zrobił.

-Nie masz chyba żony i nie widziałem Cię z żadną dziewczyną. Ale chętnie zostałbym na dłużej w Twoim łóżku. Może kiedyś mi pozwolisz? Czy wizja złodzieja jest aż tak straszna?

Zaśmiał się i zszedł z jego kolan, po czym zabrał torby z obrazami.

-I pilnuj tej bestii, bo z dala od Ciebie nie wygląda już aż tak uroczo. - dodał usuwając się w cień. -Szkoda, że nie wiem nawet jak masz na imię. Nie zdradzisz mi teraz?

Cisza.

-Nie to nie, i tak się dowiem. Do zobaczenia. - posłał mu buziaka i ruszył za Mią.

-Idźcie na prawo, tam jest otwarte okno. Biegnijcie kilka metrów w prawo, potem przez płot i już spokojnie dojdźcie do samochodu. Tak żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Nie odpowiedzieli, tylko zabrali się do roboty. Przebiegnięcie przez sam ten dom było niczym maraton. A podobno to najbliższe okno... Gdzie ten chłopak robił sobie swoją sypialnię?

Ale nie patrzyli na to. Mieli dwa obrazy i mnóstwo biżuterii. Po drodze Matt zgarniał jeszcze co ciekawszy eksponat. I tym sposobem miał w plecaku jakąś wazę i kilka zegarków, które nie wiedzieć czemu leżały na ziemi. Nie pytał tylko brał.

Okno było otwarte, ku ich zdziwieniu. Zdali sobie sprawę, że pewnie byli tu już Zoe, Cole i Dylan, którzy specjalnie dla swoich współtowarzyszy nie chcieli niczego utrudniać. Być może Rebecca wybrała jedną drogę wyjścia dla nich wszystkich. W zasadzie to byłoby nawet mądre zważywszy na to, że każda para wyjdzie w innym czasie.

Pomógł Mii z przejściem przez okno – głównie dla zasady i dziewczyna lubiła takie małe „dobre uczynki”. Niestety były zbyt małe by odpuściła dla niego słodkiego blondyna, którego właśnie obrabowali.

Ironia losu, pomyślał przechodząc przez okno i biegnąc w stronę wyjścia. Tyle czasu szykowałem się na ten dom, by teraz mieszkał w nim taki przystojniak. A mój plan nie może wziąć dupy. Nawet za takie ciacho. Nawet.

Wdrapali się przez płot i już bez najmniejszych problemów dotarli do samochodu.

-Chłopaki już biegną. - poinformowała ich Mia. - Te obrazy dajcie do bagażnika.

Tak zrobili, po czym zasiedli z plecakami na kolanach na swoich siedzeniach. Bliźniacy dotarli chwilę później z górą czarnych opakowań pełnych obrazów. Wszystkie upakowali w bagażniku.

-No, to jesteśmy bogaci. - Scott zaśmiał się przybijając z bratem piątkę.

-Miałeś racje, Matt, ten dom to świetna okazja. - Zoe uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.

-Taa i przy okazji próbował podrywać właściciela. - Mia pokręciła zdegustowana głową. - On jest mój.

-Chciałabyś. - Matt uniósł brwi. - Ale zapomnij. Nie oddam go.

-Jeszcze zobaczymy.

Droga powrotna nie trwała za długo. Wrócili prosto do swojej bazy, gdzie nie mogli się doczekać, by w końcu zmyć ten makijaż przygotowany przez Mię makijaż i położyć się do cieplutkiego łóżeczka. A następnego dnia zacząć czerpać korzyści majątkowe z obrazów i już żyć spokojnie przed kolejnym napadem.

Wysiedli z samochodu i pozostało już tylko wyjąć zawartość bagażnika i przetransportować ją do domu. Otworzyli bagażnik i jakież było ich zdziwienie, gdy nie zobaczyli sterty zapakowanych obrazów.

W zasadzie nie zobaczyli nic poza czarnym wnętrzem bagażnika i jedną, niewielką karteczką.

Matt pierwszy się otrząsnął i sięgnął po jedyną pozostałość po napadzie.

Jeżeli chcecie przywłaszczyć sobie coś mojego to musicie się bardziej postarać. To jak, gramy dalej, czy już się poddajecie?
C.A.S.E.”




~~~


Ja już nawet się nie będę usprawiedliwiać, nie będę nic obiecywać, bo i tak dupa z tego wychodzi. Nie mogę porzucić tego opowiadania, bo mimo tego, jak ciężko mi idzie pisanie, a raczej zabieranie się do niego, to naprawdę je lubię i to nawet bardzo. Spróbuję się postarać bardziej, naprawdę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz