-Musi tam być, widzę go.
Głos Rebecci rozsiewał się po uszach
wszystkich obecnych.
-Złaź z niego. - Mia podeszła do
Matta i spojrzała na niego ostro. - Nie pora na Twoje amory, czas,
by ten piękniś powiedział nam gdzie chowa pieniądze.
-Nie może powiedzieć ze mną na
kolanach?
-Jakoś się do tego nie kwapi.
Rzeczywiście, pomyślał
Matt. Blondwłosy chłopak patrzył na nich obojętnym
wzrokiem. Na każdego z osobna i na oboje naraz. Ich obecność
zdawała mu się nie przeszkadzać, nawet na fakt, że Matt siedzi mu
na kolanach, a Mia robi coś w jego domu, poza zasięgiem jego
wzroku.
Kot zawarczał i spróbował rzucić
się na dziewczynę. Podobno one widzą w ciemnościach. A temu chyba
widok nie przypadł do gustu.
Pan domu uśmiechnął się po raz
kolejny dumny ze swojego pupila i po raz kolejny pogłaskał go po
głowie.
-Jezu... Tu nic nie ma.- jęknęła Mia
na powrót podchodząc do ściany. Reszta pokoju była już
ograbiona, nie było sensu szukać niczego więcej.
-Musi coś być... Przecież widzę. -
syknęła Rebecca.
Blondyn przewrócił znudzony oczami,
ale wciąż nic nie mówił. Mia uznawała to za kompletną głupotę,
powiedziałby i miałby spokój, a tak niee, po co ma ułatwiać im
życie.
-Dajmy spokój z tą forsą i tak za te
obrazy zarobimy miliony. - Skrzyżowała ręce na piersi. - Im dłużej
tu jesteśmy tym gorzej. A on widocznie nie zamierza nam pomóc.
-Wysadźmy ścianę. - Matt wzruszył
ramionami.- Gdzieś tam musi być. Tylko tak się do niego
dobierzemy. Do sejfu rzecz jasna. Na właściciela znam inne
sposoby...
-Ekhem!
Blondyn wyglądał jakby chciał
wybuchnąć śmiechem, ale nic takiego nie nastało.
-Tylko jeśli zechcemy wysadzić ścianę
to tłum sąsiadów zorientuje się, że coś jest nie tak, a ja nie
chcę mieć glin na tyłku. - warknęła Mia. - I tak jesteśmy tu za
długo, dajmy spokój.
-Nie bez tej forsy.
Mia westchnęła przewracając oczami i
na powrót zaczęła badać wyznaczone miejsce.
-Tu, Rebecca?
-Tak.
Przyłożyła ucho i zapukała kilka
razy. Blondyn po raz kolejny się uśmiechnął.
-Czekaj... Mia... - głos Rebecci nieco
się załamał. - Nie ma...
-Jak to nie ma?! Co to znaczy nie ma?!
-Normalnie... - wydęła usta. - Był,
a teraz... no nie ma go. Pusto. Ściana. Goła, pusta ściana! Ale
był tu! Jestem pewna!
-Chyba jednak jesteś na to za młoda.
- syknęła i odsunęła się w stronę towarzysza.
-Reszta już wróciła? - zapytał za
to Matt.
-Bliźniacy jeszcze nie. -
odpowiedziała nastolatka.
Przytaknął i spojrzał na
przyjaciółkę. Oboje kiwnęli głowami.
-Spierdalajmy stąd zanim coś jeszcze
nam zniknie.
-No tak, a teraz z niego złaź. - Mia
niemalże zrzuciła go z kolan blondyna. - Ja pierwsza go zauważyłam.
-On nie protestuje bym tak siedział!
-Bo jest na tyle ciemno, że nie może
Cię zobaczyć. - zachichotała.
-Pff.
-Złaź.
-No już. - westchnął cierpiętniczo.
Jakże mógłby się oprzeć, by
delikatnie nie ucałować ust blondyna? Nie mógł. Dlatego to
zrobił.
-Nie masz chyba żony i nie widziałem
Cię z żadną dziewczyną. Ale chętnie zostałbym na dłużej w
Twoim łóżku. Może kiedyś mi pozwolisz? Czy wizja złodzieja jest
aż tak straszna?
Zaśmiał się i zszedł z jego kolan,
po czym zabrał torby z obrazami.
-I pilnuj tej bestii, bo z dala od
Ciebie nie wygląda już aż tak uroczo. - dodał usuwając się w
cień. -Szkoda, że nie wiem nawet jak masz na imię. Nie zdradzisz
mi teraz?
Cisza.
-Nie to nie, i tak się dowiem. Do
zobaczenia. - posłał mu buziaka i ruszył za Mią.
-Idźcie na prawo, tam jest otwarte
okno. Biegnijcie kilka metrów w prawo, potem przez płot i już
spokojnie dojdźcie do samochodu. Tak żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Nie odpowiedzieli, tylko zabrali się
do roboty. Przebiegnięcie przez sam ten dom było niczym maraton. A
podobno to najbliższe okno... Gdzie ten chłopak robił sobie swoją
sypialnię?
Ale nie patrzyli na to. Mieli dwa
obrazy i mnóstwo biżuterii. Po drodze Matt zgarniał jeszcze co
ciekawszy eksponat. I tym sposobem miał w plecaku jakąś wazę i
kilka zegarków, które nie wiedzieć czemu leżały na ziemi. Nie
pytał tylko brał.
Okno było otwarte, ku ich zdziwieniu.
Zdali sobie sprawę, że pewnie byli tu już Zoe, Cole i Dylan,
którzy specjalnie dla swoich współtowarzyszy nie chcieli niczego
utrudniać. Być może Rebecca wybrała jedną drogę wyjścia dla
nich wszystkich. W zasadzie to byłoby nawet mądre zważywszy na to,
że każda para wyjdzie w innym czasie.
Pomógł Mii z przejściem przez okno –
głównie dla zasady i dziewczyna lubiła takie małe „dobre
uczynki”. Niestety były zbyt małe by odpuściła dla niego
słodkiego blondyna, którego właśnie obrabowali.
Ironia losu, pomyślał
przechodząc przez okno i biegnąc w stronę wyjścia. Tyle czasu
szykowałem się na ten dom, by teraz mieszkał w nim taki
przystojniak. A mój plan nie może wziąć dupy. Nawet za takie
ciacho. Nawet.
Wdrapali się przez
płot i już bez najmniejszych problemów dotarli do samochodu.
-Chłopaki już
biegną. - poinformowała ich Mia. - Te obrazy dajcie do bagażnika.
Tak zrobili, po
czym zasiedli z plecakami na kolanach na swoich siedzeniach.
Bliźniacy dotarli chwilę później z górą czarnych opakowań
pełnych obrazów. Wszystkie upakowali w bagażniku.
-No, to jesteśmy
bogaci. - Scott zaśmiał się przybijając z bratem piątkę.
-Miałeś racje,
Matt, ten dom to świetna okazja. - Zoe uśmiechnęła się jednym
kącikiem ust.
-Taa i przy okazji
próbował podrywać właściciela. - Mia pokręciła zdegustowana
głową. - On jest mój.
-Chciałabyś. -
Matt uniósł brwi. - Ale zapomnij. Nie oddam go.
-Jeszcze zobaczymy.
Droga powrotna nie
trwała za długo. Wrócili prosto do swojej bazy, gdzie nie mogli
się doczekać, by w końcu zmyć ten makijaż przygotowany przez
Mię makijaż i położyć się do cieplutkiego łóżeczka. A
następnego dnia zacząć czerpać korzyści majątkowe z obrazów i
już żyć spokojnie przed kolejnym napadem.
Wysiedli z
samochodu i pozostało już tylko wyjąć zawartość bagażnika i
przetransportować ją do domu. Otworzyli bagażnik i jakież było
ich zdziwienie, gdy nie zobaczyli sterty zapakowanych obrazów.
W zasadzie nie
zobaczyli nic poza czarnym wnętrzem bagażnika i jedną, niewielką
karteczką.
Matt pierwszy się
otrząsnął i sięgnął po jedyną pozostałość po napadzie.
„Jeżeli chcecie przywłaszczyć
sobie coś mojego to musicie się bardziej postarać. To jak, gramy
dalej, czy już się poddajecie?
C.A.S.E.”
~~~
Ja już nawet się nie będę usprawiedliwiać, nie będę nic obiecywać, bo i tak dupa z tego wychodzi. Nie mogę porzucić tego opowiadania, bo mimo tego, jak ciężko mi idzie pisanie, a raczej zabieranie się do niego, to naprawdę je lubię i to nawet bardzo. Spróbuję się postarać bardziej, naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz